niedziela, 13 czerwca 2010

pusty kalendarz

9 czerwca zapamiętam na zawsze. Rano miałem spotkanie z moim szefem z Hiszpanii w hotelu. Niczego nie spodziewając się dostałem wypowiedzenie. Byłem w szoku, nawet nie chciało mi się z nim gadać. Wiedziałem o co chodzi. Walczył o swoje przetrwanie, stracił wszystkie rynki na jakich utworzył oddziały zależne, oprócz Polski. Rodzina nie potrzebowała dwóch zarządzających. Poszedłem do kafejki, kupiłem wyborczą i patrzyłem, patrzyłem na gazetę, na ulicę, na Pekin i nic nie wiedziałem. Skasowałem wszystkie umówione spotkania jakie miałem w telefonie i zobaczyłem pustkę na wyświetlaczu. Dziwnie to wyglądało, tak pusto, ale i jak spokojnie. Od grudnia myślałem o odejściu, ale nigdy nie szukałem pracy, zawsze to ona mnie znajdowała i tak trwałem. Na karku kredyty ale i nowe pomysły. Pełno pomysłów na które do tej pory nie miałem w ogóle czasu.

I z tym pustym kalendarzem pojechałem do domu powiedzieć żonie.

Minęły cztery dni i wiem, że czeka mnie …….. nieeeee tego na razie nie wypowiem, za dużo mam pomysłów.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz